Connect with us

Artykuły

Seszele i Reunion w jednej podróży: nie tylko leżenie na plaży

Seszele i Reunion w jednej podróży: nie tylko leżenie na plaży

Każdemu z nas po głowie chodzą myśli o rajskich wakacjach, wyprawie na koniec świata lub świętym spokoju na opuszczonej wyspie. Wiele z nich odkładamy, ale jeśli tylko pojawi się nadarzająca okazja – bez wahania rezerwujemy bilety i cieszymy się jak dzieci na wyśnioną wyprawę. 

Nasza koleżanka z biura podróży, Mirka, po obejrzeniu przed laty jednego dokumentu zapragnęła wybrać się na Reunion. Zapraszamy do przeczytania wywiadu o jej podróży na Reunion i Seszele. Oraz o tym, że taka wycieczka nie musi kręcić się tylko wokół plaż i drinków z palemką.

Archiwum prywatne Mirki Grajciarovej

Treść artykułu

Loty na Reunion

W tym roku zdecydowałaś się z przyjacielem na całkiem nietradycyjną wakacyjną kombinację: Seszele i Reunion. Spontan albo plan?

Seszele były dla zdecydowanie impulsywną decyzją. Nigdy szczególnie nie myśleliśmy o tym kierunku i muszę przyznać, że nie znajdowały wysoko na naszej liście miejsc do zobaczenia. Nie jestem typem człowieka, który spędza wakacje plackiem na plaży, a z tym kojarzyły mi się przede wszystkim Seszele. Nadarzyła się jednak ciekawa okazja i po chwili w skrzynce mailowej znalazły się bilety lotnicze.

W przypadku Reunion sprawa miała się zupełnie inaczej. Marzyłam o nim od momentu kiedy zobaczyłam dokument słowackiego reżysera, Pavola Barabáša: “Trou de Fer” – “Żelazna dziura” z 2011 roku. Polecam go wszystkim, sfilmowane zostały naturalne scenerie i dżungla. Byłam oczarowana filmem i już po jego obejrzeniu zaczęłam kombinować jak dotrzeć na Reunion. Okazja pojawiła się w tym roku – do biletu na Seszele dokupiliśmy przelot między wyspami. Mój sen był na wyciągnięcie ręki.

Ile kosztowała was ta wyprawa? Musieliście zaciskać pasa?

Kiedy gdzieś jadę, staram się wykorzystać ten czas maksymalnie, ponieważ nigdy nie wiem, czy kiedyś wrócę w dane miejsce. Dlatego też nie oszczędzam w przypadku jeśli mogę zobaczyć coś więcej. Oczywiście z drugiej strony nie wyrzucam pieniędzy w powietrze. Przyznaję jednak, że wahałam się nad przelotem helikopterem nad Reunion, ale ostatecznie zrezygnowałam. Może skorzystam z tego w czasie dobrze płatnej emerytury (śmiech).

Nazwałabym to złotym środkiem, kiedy nie odmawiasz sobie wielu rzeczy, ale też niepotrzebnie nie latasz prywatnym środkiem transportu ponad górami. Taka kombinacja jest potem możliwa za około 2 500 euro na 12-14 dni. Kwestie finansowe są jednak bardzo indywidualne, zależą od wymaganego poziomu komfortu i zasobności portfela.

Archiwum prywatne Mirki Grajciarovej

Podróżowaliście w czasie sezonu? W dzisiejszych czasach trudno jednoznacznie określić, kiedy w danym miejscu trwa najlepszy sezon, ze względu na zmiany klimatu, które je przesuwają.

Tak, lipiec to cały czas sezon wakacyjny na Seszelach. Wtedy na półkuli Po przylocie jednak przywitała nas tropikalna burza. Mieszkańcy zwalają to na zmiany klimatyczne, w przeszłości coś takiego nie miało prawie miejsca.

Reunion jest w trakcie sezonu letniego jest bardzo wilgotny i deszczowy, zimą jest większa szansa na bardziej stabilną pogodę. Temperatura na obu wyspach jest przyjemna w ciągu całego roku. Na Seszelach nie będą 35-40-stopniowe gorączki, temperatura waha się między 28 a 30 stopniami Celsjusza. Bardzo to oceniliśmy. Na Reunionie głównie skupiliśmy się na wędrówkach, dlatego też spakowaliśmy cienkie czapki, rękawiczki i kurtki. Nie były zbytecznym balastem. Przy oceanie temperatura sięgała 25°C, wysoko w górach zaledwie 20°C.

Zacznijmy może od Seszeli. Kiedy najlepiej tam lecieć? Z pewnością zależy to od pogody.

Seszele są całorocznym kierunkiem. Tropikalny klimat panuje tu cały rok, temperatura to średnio 28-30°C. Od grudnia do marca w wyniku monsunu trwa pora deszczowa i jest tam dość duszno, albo są silne wiatry, które obniżają odczuwalną temperaturę. Od czerwca do września jest pora sucha i trochę bardziej zimna. Ogólnie najlepszym czasem na Seszele są: kwiecień, maj, październik i listopad. Statystyki pokazują jednak, że najwięcej turystów przylatuje na Seszele w lipcu.

Archiwum prywatne Mirki Grajciarovej

Statystyki mówią również, że 80% populacji, która zamieszkuje tych 115 seszelskich wysp pracuje w turystyce. Czuć na Seszelach obecność turystów?

Nie odczuwa się tego za bardzo. Seszele nie są póki co masowym kierunkiem i wierze, że nigdy się nim nie staną. Na ulicach spotkasz kilku ludzi, ale bez tłumów. Nawet na najpiękniejszej plaży na wyspie Praslin byliśmy prawie sami.

Archiwum prywatne Mirki Grajciarovej

Seszele tworzy 115 wysp. Które z nich odwiedziliście?

Byliśmy na głównej wyspie, Mahé i w ramach wycieczki odwiedziliśmy kolejne dwie: Praslin i La Digue. Określiłabym je jako “obowiązkowe do zobaczenia”. Z pewnością należy je odwiedzić. Znajdują się na nich najpiękniejsze plaże na świecie, które pojawiają się co roku w różnych rankingach najlepszych miejsc. To, co widzieliśmy na La Digue trudno opisać słowami lub sfotografować tak, żeby oddawało to wyjątkową atmosferę wyspy. Plaża Anse Source d’Argent to najpiękniejsze połączenie piasku, skał i wody, które mogło powstać na Ziemi. La Digue jest bardzo przyjemnym miejscem, zamiast samochodem poruszasz się tam na rowerze – po drodze mijasz wysokie palmy i żółwie ogromne. Na Praslin możesz zaś zobaczyć największy orzech świata, słynny Coco de Mer.

Archiwum prywatne Mirki Grajciarovej

Co robiliście na Seszelach? W przewodnikach można przeczytać, że są idealne na plażowanie, kąpiel w Oceanie Indyjskim, nurkowanie, wycieczki na pobliskie wyspy, spacery, poznawanie innych kultur i wyprawy do parku narodowego i obserwację dzikich zwierząt.

To wszystko właśnie robiliśmy (śmiech). Mój strach z całodziennego nicnierobienia na plaży minął, kiedy widziałam wiele szlaków trekkingowych lub spacerowych, które znajdują się na Mahé. Dlatego też każdego dnia rano wybraliśmy się na jeden szlak, po obiedzie odkrywaliśmy jedną nową plażę. Polecam wynająć samochód. Podróżowanie autobusami jest tanie, ale wypożyczenie auta oszczędzi czas.

Archiwum prywatne Mirki Grajciarovej

Gdybyś miała polecić najlepsze miejsca na Seszelach, które by to były?

Polecam Praslin, gdzie są przepiękne plaże, dżungla i rezerwaty przyrody, np. Vallée de Mai, który jest zapisany na liście dziedzictwa UNESCO. Warto odwiedzić La Digue z magiczną plażą Anse Source d’Argent, na której kręci się wiele filmowych scen i reklam. Na głównej wyspie Mahé warto wejść na Morne Blanc, ze szczytu rozpościera się przepiękny widok na południowe wybrzeże wyspy. Copolia Trail – spacer pomiędzy tropikalnymi roślinami i lawowymi formacjami skalnymi. Trois Freres Trail z panoramą stolicy państwa, Victoria. Chwilę warto poświęcić właśnie  Victorii i jej targom ze świeżymi owocami morza i egzotycznymi owocami.

Archiwum prywatne Mirki Grajciarovej

Byłaś czymś negatywnie zaskoczona?

Niczym szczególnym, no może trochę lokalną kuchnią. Po dwóch podejściach w polecanych restauracjach zdecydowaliśmy, że nie będzie wydawać majątku na dania, które nie są smaczne i kosztują majątek. Zaczęliśmy gotować sami – na rynku kupowaliśmy m.in. owoce z których przygotowywaliśmy posiłki. Możliwe, że po prostu nie mieliśmy szczęścia, z pewnością na Seszelach znajdują się knajpki, które potrafią pozytywnie zaskoczyć.

Czym się różniło twoje wyobrażenie o Seszelach a rzeczywistość? 

Seszele są prawdopodobnie dla każdego symbolem luksusowych wakacji, najpiękniejszych plaż na świecie i miesięcy miodowych. Są rzeczywiście tym, ale nie tylko. Seszele wyobrażałam sobie jako wyłącznie plażową destynację. Dałam im jednak szansę i nie zawiodłam się. Jest tu wiele rzeczy, które można robić. Prawdą jest to, że po siedmiu dniach na Seszelach nie chciało mi się lecieć na Reunion. Na szczęście w drodze powrotnej spędziliśmy na Seszelach jeszcze kilka dni zanim mieliśmy powrotny lot do domu.

Archiwum prywatne Mirki Grajciarovej

Seszele są interesujące również pod kątem jej mieszkańców. Mówi się, że są przodkami niewolników, europejskich osadników, politycznych wygnańców, włóczykijów, arabskich i perskich sprzedawców, ale również Chińczyków i Indów. Interesujące.

Chociaż na wyspach mieszka duże spektrum ludzi, aż 87% procent z nich uważa się za wyznawców rzymskokatolickich, znajduje się tu wiele kościołów. Dzięki wysokim dochodom z turystyki mają drugie najwyższe PKB wśród afrykańskich krajów.  Mieszkańcom nie żyje się jednak aż tak super ze względu na wysokie ceny żywności i nieruchomości. Seszele oczarowały wielu zagranicznych turystów z Europy, Ameryki i Australii – wielu z nich kupiło tu domy i apartamenty, gdzie regularnie spędzają czas.

Seszele są doskonałe również pod tym względem, że są naprawdę spokojne. Nie ma tu przesadnie wielu turystów, ani też mieszkańców. W przeszłości były kolonizowane przez Francuzów i Anglików, po dziś dzień da się odczuć silny wpływ obu tych państw. Auta jeżdżą po lewej stronie, oficjalnymi językami są: kreolski, angielski i francuski. W radiu często słychać płynne przeskakiwanie między tymi językami.

Seszele były znane ze względu na swoją rafę koralową. Niestety w wyniku El Niňo w 1998 roku wielka ich część uległa zniszczeniu – ze względu na ocieplenie wody się wybieliły. To samo miało miejsce w 2016 roku. 

Tak, El Niňo z 2016 roku zostawił zaledwie 5% pierwotnego bogactwa koralowego. Oczywiście jest to bolesne nie tylko dla mieszkańców, ale również turystów. Na szczęście korale nie były jedyną atrakcją tych pięknych wysp. W podobnych sytuacjach człowiek zaczyna zdawać sobie sprawę jak intensywne są zmiany klimatyczne.

Archiwum prywatne Mirki Grajciarovej

Jakie było twoje pierwsze wrażenie po wyjściu z samolotu na jednym z najbardziej oddalonych regionów Unii Europejskiej, na wyspie Reunion?

Lądowaliśmy po zmroku – w czasie sezonu zimowego zapada on dość wcześnie. Jedną z pierwszych rzeczy był SMS informujący o tym, że znajdujemy się w Unii Europejskiej i możemy korzystać z roamingu, ale płacimy jak w domu. Nic takie aż się nie wydarzyło po wyjściu z samolotu (śmiech).

Transport po zmroku do naszego pierwszego zakwaterowania trwał około półtorej godziny. Pierwsze prawdziwe wrażenie mieliśmy więc dopiero następnego dnia rano. Znajdowaliśmy się w górskiej wiosce Grand Ilet – trochę czasu zajęło nam przekonanie się o tym, że trzeba wstać z wygrzanego łóżka i wyjść na zewnątrz – rano było wilgotne i zimne. Przyroda, która nas otaczała była jednak imponująca. Po dziś dzień mam przed oczami pierwsze widoki, które widziałam po przebudzeniu się na Reunionie.

Archiwum prywatne Mirki Grajciarovej

Na Reunionie byłaś w trakcie zimy, która trwa od maja do października. Temperatury sięgały 20-24°C. Jaką mieliście pogodę?

Zima na Reunionie jest chłodniejsza, ale temperatury przy brzegu były bardzo przyjemne, około 25°C, w górach wynosiły jednak 10°C. Plusem wizyty w zimie było jednak to, że prawdopodobieństwo opadów było mniejsze niż w lecie, które jest przeważnie bardzo wilgotne i deszczowe.

Archiwum prywatne Mirki Grajciarovej

Reunion jest jednym z 34 TOP miast bujnej różnorodności biologicznej na świecie. Co tam dominuje?

Tak, na wyspie występuje wiele endemicznych gatunków roślin – a to ze względu na unikalne połączenie wysokości i tropikalnego klimatu. Tylko na Reunionie znajdziesz niewielkie plamy Cyathea glauca. Wraz z innymi roślinami tworzą interesujący las deszczowy.

Archiwum prywatne Mirki Grajciarovej

Na podstawie tego, co czytałam o Reunion, wyobrażam go sobie jako niewielką wyspę z wysokimi górami, kanionami, lagunami akwamarynowymi, kolorowymi miasteczkami i oszałamiającymi wodospadami do których prowadzą wąskie i kręte ścieżki. Jestem daleko od prawdy?

Przyroda Reunion jest nieopisanie piękna i interesująca. Na wyspie znajduje się najwyższy szczyt Oceanu Indyjskiego – Piton des Neiges, jeden z najgłębszych kanionów na świecie Trou de Fer i wciąż aktywny wulkan Piton de la Fournaise. Droga prowadząca do wioski Cilaos jest tak kręta, że bezpieczne dotarcie do celu wymaga dużej koncentracji.

Archiwum prywatne Mirki Grajciarovej

Jak wyglądał wasz plan na Reunion?

Po przyjeździe przywitał nas Jean, nasz gospodarz Airbnb,  który poza tym nie mówił w ogóle po angielsku. Na Reunionie są przyzwyczajeni do tego, że większość ludzi i turystów pochodzi z Francji. Osoby innych narodowości nie są tu aż tak często spotykane. Tak jak ma to miejsce we Francji – do mówienia po angielsku się specjalnie nie garną. Na przyszłość muszę przygotować się lepiej pod kątem językowym. W hotelach i popularniejszych restauracjach nie było z komunikacją większego problemu, ale z drugiej strony w niewielkiej wiosce w górach nie mogłam oczekiwać, żeby wszyscy mówili po angielsku.

Jean przygotował nam proste i typowe francuskie śniadanie, my się wybraliśmy odkryć Cirque de Mafate, ogromny krater wulkanu Piton des Neiges, który ukrywa kilometry ścieżek trekkingowych wśród wysokich szczytów, które mają wysokość nawet 3 tysiące metrów nad poziomem morza. Drugiego dnia udaliśmy się do wyśnionej Żelaznej Dziury. Z wioski Hell Bourg droga trwała tam i z powrotem około 5 godzin.

Na końcu drogi znaleźliśmy się w punkcie widokowym, z którego rozpościera się najpiękniejszy widok na wodospad, którego woda znikała głęboko w trzewiach ziemi, tworząc jeden z najgłębszych kanionów na ziemi. Szkoda, że nie udało nam się dotrzeć bliżej, ale nie mieliśmy czasu na przedzieranie się przez dżunglę.

Archiwum prywatne Mirki Grajciarovej

Co robiliście pozostałe dwa dni?

Trzeciego dnia pobytu na Reunionie mieliśmy zaplanowane wejście na najwyższy szczyt wyspy (jednocześnie również całego Oceanu Indyjskiego) – Piton des Neiges (3 069 m n.p.m.). Ruszyliśmy z Hell-Bourg do Cilaos, która jest położona na końcu niezwykle długiej i krętej drogi. Jest to najbardziej charyzmatyczna wioska na wyspie. Atmosfera panująca na wysokości 1500 m n.p.m.  jest niesamowita. Wspinaczka na Piton des Neiges zajęła nam około ośmiu godzin, ale widok z krateru wygasłego wulkanu spowodował, że zapomnieliśmy o trudzie wędrówki. Ostatniego dnia wybraliśmy się w okolice aktywnego wulkanu Piton de la Fournaise.

Archiwum prywatne Mirki Grajciarovej

Do krateru wulkanu Piton de la Fournaise można wejść. Byliście również tam?

Fournaise mieliśmy zaplanowany na ostatni dzień, kiedy mieliśmy “w nogach” ponad 70 kilometrów. Przyznam się, że do środka nie weszliśmy, przeszliśmy się tylko w pobliżu. Przyznam również, że nie wiedziałam o tym, że to w ogóle możliwe, szkoda, że nie wiedziałam o tym wcześniej (śmiech). Fournaise jest aktywnym wulkanem, po naszym powrocie, 11 sierpnia, zarejestrowali jego aktywność – sejsmolodzy cały czas obserwują zagrożenie i w przypadku konieczności informują o tym mieszkańców z dużym wyprzedzeniem.

Czy Reunion spełnił Twoje oczekiwania? Byłaś czymś negatywnie zaskoczona?

Cztery dni to za mało, żeby znaleźć coś złego (śmiech). No, może tylko przeszkadzało mi to, że Francuzi mają wstręt do innych języków, odmawiają porozumiewać się w innych językach, angielskiego unikają jak ognia. Może miałabym to zaakceptować i nauczyć się francuskich zwrotów…

Archiwum prywatne Mirki Grajciarovej

Zakładam, że Reunion Ci więcej smakował jak Seszele.

Wyspa jest pod silnym wpływem Francji, typowa kuchnia na Reunionie to kuchnia francuska. Znajdują się tu niewielkie kawiarnie z mnóstwem croissantów, nie brakuje również owoców morza. Największym doświadczeniem była dla mnie kolacja w wiosce Grand Illet. Nie mogliśmy w niej znaleźć żadnej działającej restauracji, gdzie moglibyśmy zjeść kolację. Za pomocą Google znaleźliśmy miejsce, które potraktowaliśmy jako gospodę. Żadne szyldy, reklamy.

Byliśmy tak głodni, że postanowiliśmy po prostu zapukać. W drzwiach pojawił się 80-letni Pan, który nam wytłumaczył (po francusku, oczywiście), że ma dzisiaj tylko jeden wolny stół i że serwowane jest jedno menu. Nie mogliśmy uwierzyć, że ktoś mógł dokonać rezerwacji wszystkich plastikowych krzeseł  ustawionych na jego podwórku. Po czasie każde z nich zostało zajęte, zrobiło się gwarno. Z pewnością będę wspominać tę autentyczną atmosferę i przepyszne jedzenie.

Seszele vs. Reunion – które z nich byś odwiedziła ponownie?

Mimo, że Seszele pozytywnie zaskoczyły mnie swoim pięknem, przyrodą, czystością, po prostu wszystkim co do ostatniego ziarenka piasku, to w moim sercem władają góry. Dlatego też Reunion pozostaje dla mnie miejscem, które chciałabym ponownie odwiedzić. Uważam je za jedno z najpiękniejszych, podobnie jak Islandię i Himalaje. 

Archiwum prywatne Mirki Grajciarovej

Jakie masz kolejne plany podróżnicze?

Moja najbliższa destynacja to Soczi i Alghero na Sardynii, Sylwester spędzam w Paryżu. W 2020 chciałbym wejść na Elbrus. Po głowie chodzi mi również jakiś urlop w ciepłych krajach.

Oryginalnie wywiad został opublikowany na słowackiej stronie Flipohity – Pelipecky.


Specjalne znizki dla naszych czytelników

  • Zniżka 45 zł na bilety - pobierz naszą nową aplikację, zamów bilety na Flipo.pl za minimalnie 100 zł, podaj kod FLIPOHITY i oszczędź 45 zł w ramach zamówienia.
  • Wypożycz auto przez Flipo.pl. Kliknij, wybierz destynację, porównaj ceny, wybierz model samochodu i zarezerwuj. Auto odbierzesz po przylocie na lotnisku. Jesteśmy partnerem Rentalcars.com.
  • Dołącz do naszej grupy VIP podróżników - kliknij na zielony przycisk CHCĘ motrzymasz #flipohity notyfikacje na najlepsze oferty:

  • Nasz ulubieniec - podróżniczy newsletter, który odbierają tysiące podróżników:
5/5 - (2 votes)
//
To Top